Z umiłowania do smaku miodu i tradycji rodzinnych!

2017-11-20 09:33:10(ost. akt: 2017-11-20 09:33:13)
Rogity/// Tradycje pszczelarskie rodziny Wileńskich sięgają lat 60-tych. To wtedy pan Zbyszek i pan Zdzisiek zakładali swoje pasieki. Dziś ich wnuk ma ich ponad 80. I potrafi połączyć tradycje rodzinne z nowoczesnością. O „Miodach Wileńskich” i pszczelarskim fachu opowiada Mateusz Wileński, który obecnie prowadzi rodzinną pasiekę.
— Tradycje pszczelarskie w Waszej rodzinie sięgają do trzeciego pokolenia wstecz z dwóch stron.

— Dziadek Zbyszek zajmował się pszczelarstwem od 11 roku życia. Zaczął w latach 60-tych. Kilkanaście lat później był jednym z największych pszczelarzy na Mazowszu. Z kolei dziadek Zdzisiek swoją przygodę z pasieką zaczął w latach 70-tych. Ich pasja przeszła na moich rodziców, którzy poznali się w technikum pszczelarskim w Pszczelej Woli. Po zakończeniu nauki rodzice przyjechali do Siedlec, a później do Braniewa, gdzie pomagali rodzicom prowadzić pasieki. Po kilkuletniej przerwie, tata postanowił wrócić do pszczelarstwa. Jako dzieci z bratem byliśmy zabierani do pasieki, więc szybko złapałem bakcyla. Podczas studiów każdą wolną chwilę poświęcałem na naukę o wszystkim, co związane z prowadzeniem pasieki. Wieczorami, po zajęciach czytałem o pszczelarstwie, aby wiosną i latem, gdy ruszy sezon, być lepiej przygotowanym.

— Prowadzenie pasieki to praca 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.
— Nawet jak się nie jest w pasiece lub nie robi się prac około pasiecznych to cały czas siedzi w głowie. Gdy temperatura przekroczy 10 stopni C w lutym / marcu pszczoły wylatują i zaczyna się najintensywniejsza praca. W miesiącach zimowych też nie ma czasu na odpoczynek. Trzeba przygotować się do nadchodzącego sezonu, przygotować nowe ule, ich elementy i sprzęt pszczelarski, zająć się wysyłką miodów, kontaktem z klientami czy udziałem w targach. Mamy 81 uli, które jeżdżą z pożytku na pożytek, by zbierać różne miody. Często są to nasze stałe miejsca, gdzie umieszczamy ule, ale wciąż szukamy nowych. W praktyce jeździmy po okolicy i obserwujemy uprawy. Rolnicy zazwyczaj zgadzają się na postawienie u nich pasieki. To obustronna korzyść. W sadach, gdzie stoją ule są nawet 5-krotnie większe zbiory, a na rzepaku o 30% więcej.

— Ile w tym co robicie jest biznesu, a ile kontaktu z przyrodą?
— Nasza praca jest czymś pomiędzy. Wszystko co związane z pasieką to kontakt z przyrodą, a ze sprzedażą miodu to biznes. Jednak nie jest to typowy biznes. Nasza branża jest bardzo specyficzna. Niewiele można zaplanować, nie wszystko da się przewidzieć. Trzeba być bardzo elastycznym i mieć dużo pokory oraz pamiętać, że na efekty trzeba poczekać kilka miesięcy, jak nie lat.

— Nie ograniczacie się tylko do sprzedaży bezpośredniej. Wasze miody można także kupić przez internet oraz na targach. Można Was spotkać w wielu miejscach w Polsce.
— Stworzyliśmy własna markę i cały czas ją rozwijamy. Sprzedaż na targach lub innych tego typu imprezach oraz za pośrednictwem internetu podlega pod sprzedaż bezpośrednią, którą prowadzimy. Odwiedzamy wiele miejsc od Trójmiasta przez Olsztyn, aż do Warszawy. Uczestniczymy w targach i konkursach. Otrzymaliśmy już kilka nagród i wyróżnień. Uważam, że konkursów nie należy się bać. Dzięki nim możemy się sprawdzić na tle innych. Mamy okazję usłyszeć opinie na temat naszych miodów od profesjonalnego jury. Ich rady są dla nas bezcenne, a nagrody i pochwały dają motywację do dalszej pracy. Choć jak zawsze najlepszą rekomendacją produktów jest to, że mamy powracających klientów.

— Odważnym krokiem wkroczyliście nie tylko w konkursy, ale cały pszczelarski świat. Można powiedzieć, że wprowadziliście do niego powiew świeżości.
— Motorem zmian jest moja żona Emilia, która  nie pochodzi ze świata pszczelarskiego, więc ocenia branżę z perspektywy klienta. Początkowo nasze produkty wizualnie niczym się nie wyróżniały. Z czasem wprowadziliśmy charakterystyczne logo. Zaprojektowała je graficzka Kamila Koźmiańska. Zdecydowaliśmy się też na zmianę słoików na praktyczniejsze, tak by ułatwić klientowi wybieranie z nich miodu. Wprowadziliśmy też papierowe torby ekologiczne czy degustacje miodów. Początkowo inni pszczelarze podchodzili do naszych pomysłów z rezerwą. Teraz widzimy, że też wprowadzają takie zmiany. Sami również obserwujemy co proponują inni, bo to dla nas impuls do dalszego rozwoju.

— Zajmujecie się nie tylko „produkcją” i sprzedażą. Staracie się także edukować społeczeństwo.
— Klientom wciąż brakuje świadomości. To wina niewystarczającej edukacji w tym zakresie. Staramy się wyjść temu naprzeciw. Prowadzimy liczne warsztaty. Nasi odbiorcy są bardzo zróżnicowani: od 4-letnich przedszkolaków po słuchaczy Uniwersytetu III Wieku. Zależy nam na tym, aby ludzie nie powielali zasłyszanych czy przeczytanych w internecie półprawd, by mieli potwierdzone i rzetelne informacje zarówno o samych pszczołach, jak i o efekcie ich pracy – produktach pszczelich, w tym głównie o miodzie.

— A jaki powinien być ten najlepszy miód?
— Kupując miód trzeba przede wszystkim uważać na ten spoza Unii Europejskiej. Tam obowiązują inne normy. Najlepiej znaleźć pszczelarza metodą prób i błędów. Jeśli znajdziemy dobrego - po prostu się go trzymać. Gdy mamy jakieś wątpliwości, powinniśmy pytać, bardzo ważne jest także, by miał nadany Weterynaryjny Numer Identyfikacyjny – choć nie jest to konieczne gdy mamy wśród znajomych osób pszczelarza, który ma kilka uli i produkuje miód na potrzeby własne i rodziny. Możemy także poprosić pszczelarza o zabranie do pasieki. Jeśli wszystko jest w porządku, raczej nie będzie miał nic przeciwko. Każda odmiana miodu jest inna, i nawet zbierana co roku może się różnić czy to lekko smakiem czy kolorystycznie. Warto pamiętać że dana odmiana miodu nie ma jednego, zawsze takiego samego koloru. Warto sprawdzić co się dzieje z miodem po dłuższym czasie, przede wszystkim każdy miód po zbiorach (głównie czerwiec-sierpień) powinien w ciągu około dwóch miesięcy krystalizować czyli robić się twardy – nie dotyczy to miodu akacjowego.

— Jakie są Wasze sztandarowe produkty?
— To miody: wielokwiatowe, rzepakowe, lipowe i gryczane. Naszym najbardziej rozpoznawalnym miodem jest ten z dodatkiem cynamonu. Doskonale smakuje, zwłaszcza jako dodatek do porannej kawy. Powstał trzy lata temu dzięki paniom z braniewskiego oddziału związku niewidomych. To one poprosiły nas o stworzenie miodu specjalnie do kawy. Zrobiliśmy i okazał się strzałem w dziesiątkę.

Co stanowi o wyjątkowości Waszych produktów?
— Staramy się robić je jak najlepiej, bo to nasze życie. Wkładamy w nie całe serce. Jednak najlepiej zapytać o to naszych klientów, bo to oni wiedzą najlepiej.

— O tym, że miód jest zdrowy wie każdy. Nie każdy jednak ma pomysł jak go wprowadzić do codziennego menu.
— Miody mogą mieć wiele zastosowań. Nasi klienci wciąż nam podrzucają nowe pomysły. Najprościej używać miodu jako zamiennik cukru. Miód rzepakowy jest najlepszy dla dzieci. Sprawdzi się również przy zatruciach, także tych alkoholowych. Wielbiciele win mogą wypróbować miody pitne. Miód lipowy, mleko i czosnek działają cuda na przeziębienie. Polecamy pić wodę z miodem lub wykorzystać go do stworzenia naturalnych izotoników. Poza tym świetnie sprawdzają się w kuchni do sosów, marynat i mięs.

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. weteran #2384380 | 77.253.*.* 28 lis 2017 08:10

    Miody są wspaniałe a ludzie...nie ustępują. Gratulacje.

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5